Udawać można na wiele sposobów... Jeden z nich kiedyś sam na sobie przeżyłem...
Dajmy na to, że masz ekipę przyjaciół... ale takich, którzy za Ciebie dali by sobie uciąć obydwie łapy... z którymi trzymasz się od długiego czasu i wiesz, że z tymi osobami spędziłeś najlepsze lata swojego życia. Jednak coś się zmienia... tak nagle... Poznajesz grupkę ludzi, od których wali na 10 km wyższym statem moralnym od Ciebie i Twej grupy, jednak oni Cię do siebie "przygarniają"... Są to ludzie, którzy gardzą stylem życia i zasadami bytu jakie były dla Ciebie wszystkim... Na początku wydaje Ci się to chujowe, ale w ogóle z nimi nie dyskutujesz bo chcesz do nich należeć... Udajesz przed nimi, że między wami jest znak równości, a mijając "swoich", że ich w ogóle nie znasz.
Z czasem zapominasz o swoich przyjaciołach i bawisz się świetnie z nowymi... Ale gdy tylko potrzebujesz czegoś nagle sobie o tamtych przypominasz, odzywasz się do nich jakby nigdy nic... i wiesz co? Robią coś dla Ciebie... bo zawsze możesz na nich polegać, a potem urywasz kontakt... Wiem po sobie jak to boli, kiedy osoba, w którą wierzysz ciągle coś takiego robi, ale na swój sposób jest to nawet przyjemny ból... bo masz ze swoim "bliskim" kontakt.
Kiedyś jednak wychodzi z Ciebie ten stary Ty... Grupka nowych "przyjaciół" strzela focha i tak szybka jak Cię poznali tak szybko wyrzucają Cię w kąt... Wtedy przypominasz sobie jak fajnie było ze starymi, dobrymi przyjaciółmi... którzy potrafili podać Ci rękaw, abyś otarł łzy... którzy cieszyli się razem z Tobą Twoim szczęściem... Dociera to w końcu do Ciebie, że tak na prawdę traktowali Cię jak rodzinę... i to najbliższą! A oni dla Ciebie...
...znaczą to samo...
Przychodzi moment, że chcesz do nich wrócić... do swoich... "znowu zakładasz swoje potargane trampy, wyjachrane jeansy i idziesz w miasto z brudem na uszach"... Ale Twoi ludzie, ciesząc się z Twego powrotu w głębi dusz... boją się... boją się, że znowu ich zostawisz... Jednak radość z Twojego powrotu jest tak duża... że mają to gdzieś... byle by znowu spędzić z Tobą choćby jeden dzień...
...tak jak kiedyś...
Jak już wcześniej powiedziałem... Nienawidzę ludzi, bo oni udają tych, którymi nie są... a ja ciągle mam nadzieję... Dlatego właśnie...
...mam przyjaciół :)
64 dni...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz